Recenzja gry NBA 2K21: wymuszony rzut po kasę graczy?

Piotr Szymański
Piotr Szymański
NBA 2K to od lat moja ulubiona seria gier sportowych. Można zarzucać twórcom, że z edycji na edycję zmiany są tylko kosmetyczne, że tytuł od lat działa na tym samym silniku i opiera się na dobrze znanym schemacie. Ale grywalność pozostaje niezmiennie na wysokim poziomie. Czy warto więc kupić NBA 2K21 na obecną generację konsol?

Tym razem twarzami koszykówki tworzonej przez Visual Concepts zostali Damian Lillard z Portland Trail Blazers (stara generacja konsol) i Zion Williamson z New Orleans Pelicans (next-geny). To wizerunek tych zawodników oglądamy na pudełku i w menusach gry, które oczywiście nie zostały przebudowane. Są wiec wszystkie stare, bardzo dobrze znane tryby rozgrywki. Mamy więc pojedyncze, szybkie mecze offline i online, cieszące się największą popularnością MyTeam i MyCareer oraz coś typowo dla singlowych graczy, czyli MyLeague.

Warto zauważyć, że sezon NBA 2019/2020 nadal trwa. Przez pandemię koronawirusa rozgrywki przez kilka miesięcy były zawieszone, a obecnie na ostatniej prostej są play-offy. Nowa gra od 2K zadebiutowała 4 września, czyli bardzo wcześnie. Poprzednia część do końca dostawała aktualizacje składów i przecież miała dokładnie te same tryby rozgrywki. O co więc chodzi twórcom? Przede wszystkim o portfele graczy.

Tryb MyTeam, czyli koszykarski odpowiednik Ultimate Team znanego z serii FIFA, to zbieranie kart z ulubionymi graczami i budowanie wymarzonego Dream Teamu. Od lat jego prawdziwą zmorą są nachalne mikrotransakcje, bez których szalenie ciężko stawia się pierwsze kroki. Wystarczy zerknać na wyzwania, jakie przygotowali twórcy. A te są naprawdę trudne i oprócz wysokiego skilla wymagają posiadania odpowiednich kart. Nie wspominając o grze online - tęgie baty w pierwszym meczu gwarantowane. Przeciwnicy jakimś cudem już dysponują dopakowanymi na maksa zespołami, które czekają na kolejną ofiarę. 2K liczy więc, że gracze, jak co roku, będą wymieniać prawdziwe pieniądze na ich walutę i otwierać kolejne paczki. Na plus - powrót ewolucji kart.

Niewiele różni się też MyCareer, w którym kierujemy karierą solową naszego koszykarza. Zaczynamy jako szaraczek, który po każdym kolejnym meczu powoli się rozwija. Jest też odświeżone Sąsiedztwo, czyli Neighborhood. Miłośnicy zmian wyglądu zawodnika będą tradycyjnie mieć duże pole do popisu, bo możliwości customizacji jest tutaj multum. Oczywiście, jeśli nie mamy tych kilkudziesięciu godzin wolnego czasu i masy cierpliwości, zza rogu wyglądają mikrotransakcje, które progres naszego gracza mogą bardzo szybko przyspieszyć.

Jak dla mnie najfajniejszym trybem jest MyLeague, gdzie spokojnie, bez stresu możemy rozgrywać cały sezon ulubionym, gotowym zespołem. Sami ustawiamy ilość meczów do rozegrania, dopuszczalną ilość fauli czy obecność kontuzji. W trakcie sezonu przeprowadzamy transfery, które nieustannie sprawiają frajdę. Jeśli natomiast potrzebujemy większego wyzwania i przysłowiowego bata nad głową, wybierzmy tryb MyGM, gdzie przy za słabych wynikach, gracz może zostać zwolniony.

Jeśli chodzi o gameplay, największą różnicą widoczną na pierwszy rzut oka jest nowy system rzutów. I powiem szczerze, że wprawił mnie on w osłupienie. Już w poprzednich odsłonach gry oddanie celnego rzutu nie było wcale takie proste, ale do uczciwego wyćwiczenia. Wprowadzone teraz zmiany sprawiły, że moi koszykarze nie trafiali lay-upów ma czysty kosz. Pomimo zatrzymania celownika w odpowiednim miejscu na pasku rzutów. Przejrzałem inne, wczesne opinie na temat NBA 2K21 i sytuacja stała się jasna. Inni gracze mieli dokładnie ten sam problem. W internecie grę zalała fala krytyki i na szczęście pojawił się już patch 1.02, który poprawia sytuację. A w zasadzie stawia możliwość wybrania systemu celowania. Bez problemu powrócimy do tego znanego z poprzednich części. Możemy też ustawić nieszczęsny Pro Stick dla poszczególnych elementów rozgrywki, które nam pasują, tj. rzutów, rzutów wolnych, lay-upów czy dryblingu. Po właściwym skonfigurowaniu gra się zdecydowanie lepiej. Szkoda, że twórcy przesunęli trochę za daleko pasek z szybkością zawodników z piłką, bo jak na moje oko, gra się zdecydowanie zbyt szybko. Często mecz polega na wyścigach rozgrywających spod jednego kosza pod drugi. Ale to również można skorygować samemu w zakładce Sliders.

Oczywiście oprawa audiowizualna jest perfekcyjna. Grafika jest jeszcze bardziej dopieszczona, a muzyka idealnie dopasowana. Znajdziecie tutaj najnowsze kawałki znane z list przebojów, jak i nierozerwalnie złączony z koszem rap.

Na pewno zastanawiacie się, czy kupić nowe NBA, gdy na horyzoncie są już premiery nowych konsol, czyli PlayStation 5 i Xbox Series X. Nowe sprzęty zostaną oddane w ręce graczy już w połowie listopada. A co z NBA 2K21, które kupicie teraz np. na PlayStation 4? Gra ma dostać darmową aktualizację do wersji na next-geny, ale, uwaga, tylko gdy zdecydujecie się na najdroższą wersję, czyli Mamba Forever Edition. Bardzo słabe posunięcie, zwłaszcza, że praktycznie nie różniąca się niczym NBA 2K20 była w lipcu w ofercie PlayStation Plus. Jeśli macie poprzednią część i przymierzacie się do zakupu nowej konsoli, warto poczekać na porządnie zrobione NBA 2K21, już na nowym silniku.

Ocena redakcji Gra.pl: 7/10

Grę do recenzji dostarczył polski wydawca gry, firma Cenega.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gra.pl Gra.pl