Dzielnica Obiecana: Recenzja polskiej wersji Metro 2033

Paweł Wiater
Paweł Majka Dzielnica ObiecanaPaweł Majka: Dzielnica Obiecana
Paweł Majka Dzielnica ObiecanaPaweł Majka: Dzielnica Obiecana Wydawnictwo Insignis
Po ukazaniu się dwóch gier i kilkunastu książek różnych autorów, Polacy wreszcie dołożyli własną cegiełkę do Uniwersum Metro 2033. Jest postapokalipsa, jest Rzeczpospolita i rodzimi bohaterowie. Ale czy faktycznie jest się z czego cieszyć? Recenzja Dzielnicy Obiecanej Pawła Majki.

"Świat, który mu opisywała, nie mógł być prawdziwy. Mężczyzna nie umiał wyobrazić sobie rzeczywistości bez ruin, bez bólu płynącego z wnętrza własnego ciała, bez wiecznie zachmurzonego nieba, bez nieustającego głodu i samotności – wszystkich tych ponurych, nieodłącznych towarzyszy życia."

Pierwsze doniesienia o polskim Metro - choć wywołały entuzjazm wśród fanów - powinny ich również skłonić do refleksji. Warto zacząć od dwóch podstawowych kwestii:

  • akcja Ziemi Obiecanej ma miejsce nie w Warszawie (co sugerowałoby samo metro jako miejsce), a w Krakowie
  • Paweł Majka, który dostał zielone światło od Głuchowskiego dotychczas był praktycznie nieznany większej publiczności

O ile Kraków od początku wydawał się strzałem w dziesiątkę, o tyle sama postać autora czy cechy jego stylu itp. pozostawały dla mnie zagadką. Zacznijmy jednak od miasta, gdzie straszył smok wawelski. Jest ono praktycznie niedostępne dla nielicznej grupy ocalałych. Bomby, które spadły na nasz kraj nie uszkodziły tak strasznie dawnej stolicy Polski, ale miasto jest praktycznie niezamieszkane.
Krążą niby pogłoski o dawnych mieszkańcach, którzy schronili się w sieci piwnic i podziemi, jednak nikt ich nie bierze na poważnie. Niewątpliwie jednak istnieje tam jakaś forma dziwnej siły, która nie pozwala na zwiedzenie starówki po apokalipsie.

Dzielnica Obiecana: Recenzja polskiej wersji Metro 2033

Paweł majka, autor Dzielnicy Obiecanej

Dlatego też cała akcja ma miejsce w XVIII dzielnicy Krakowa, czyli Nowej Hucie. Nie licząc pomniejszych osiedli, ludzie zamieszkują praktycznie 3 duże skupiska – Muzeum, legendarny Kombinat i Federację SSNH. I to właśnie tam spotkamy większość głównych bohaterów.

Cały wątek fabularny skupiony jest wokół grupy aktorów Pana Onufrego. Młodzi ludzie wraz ze swoim mentorem zarabiają na życie wystawiając sztuki dla mieszkańców schronu. W wyniku podłej intrygi część z nich będzie musiała opuścić „dom" tracąc całkiem spokojne i dostatnie życie. Z czasem okaże się - jak zwykle - że zwykła sprawa kryminalna przerodzi się w tajny spisek mający na celu zmianę władz w schronach. W tym samym czasie do Nowej Huty będzie nadciągać przerażająca horda mogąca zniszczyć resztki populacji.

"Co innego jednak wiedzieć o losie, który spotyka innych, a co innego zacząć myśleć o sobie jak o zbiorze materiałów do przeróbki. Śmierć była dotąd dla Marcina czymś, co przytrafiało się innym."

Dużym plusem Dzielnicy Obiecanej jest właśnie Nowa Huta i Kraków. Autor nie raz puszcza oko do czytelnika opisując poszczególne elementy zniszczonego świata. Dzięki temu możemy natrafić na takie smaczki jak bestia, która poprzez opis od razu skojarzy nam się z mitycznym smokiem. Występują tutaj pojedyncze szczegóły muzeów, ich wyposażenia, czy po prostu całego dorobku historycznego z jakim Kraków zawsze był kojarzony. Jest legenda o mitycznym hejnale, są nawiązania do Tatarów, Wandy co nie chciała Niemca i Hansa Klossa.
Wydaje mi się jednak, że jest tego stanowczo za mało. Po kilku stronach można z łatwością zatracić poczucie przebywania w jakimś określonym mieście. Gdyby pozmieniać niektóre nazwy, akcja powieści równie dobrze mogłaby być osadzona w całkowicie innym - nie dość, że mieście - to nawet państwie. Zabrzmi to dość dziwnie, ale stanowczo za małego jest samego Krakowa właśnie w Krakowie.

Idąc „historycznym" tropem to Dzielnica Obiecana wybija się na tle innych powieści Uniwersum, dzięki... teatrowi. Pomysł równie prosty co genialny. Dotychczas bohaterowie mogli wracać myślami do przeszłości za pomocą opowieści słownych czy pojedynczych zdjęć i widokówek. Szczególnie mocno było to nakreślone w trylogii Andrieja Diakowa. Teatr, który nie wymaga nowych technologii pozwala na przedstawienie tego, co było w całkowicie nowej formule. Dzięki temu nasi bohaterowie wystawiają sztuki oparte o fragmenty Ogniem i Mieczem, Potop, Wiedźmina czy Gwiezdne Wojny! Naprawdę strzał w dziesiątkę.

Innym elementem, który od razu rzucił mi się w oczy jest praktycznie brak większej ilości broni palnej. Bohaterowie walczą w większości za pomocą kusz czy muszkietów. Brzmi to dość kuriozalnie biorąc pod uwagę klimat postapo, gdzie pistolety czy karabiny to swego rodzaju podstawa. Tu Majka zwraca uwagę na to, jak w dzisiejszych czasach Polska ogranicza dostęp do broni palnej, co może nam wszystkim odbić się czkawką.

Nie za bardzo spodobał mi się podział na poszczególne frakcje, które zawiązały się w zniszczonym świecie. Rozumiem, że całkiem fajnym i takim „słowiańskim" akcentem było na przykład stworzenie Synów Peruna. Jednakże biorąc pod uwagę jak mało osób w Polsce ma jakiekolwiek pojęcie o rodzimowierstwie, to taki zabieg uważam za trochę wymuszony. Podobnie cała ekipa Komunistów. Niby opisy poszczególnych frakcji, sposób ich powstawania jak i funkcjonowania nakreślono całkiem solidnie, to nie raz odnosiłem wrażenie, że trochę to się nie trzyma całości. Taka mała kopia z Metro 2033.

Kolejna sprawa to brak pewnej konsekwencji autora w opisywaniu konkretnych zdarzeń. Prolog jest genialny. Następne kilkadziesiąt stron również. Później jednak widać, że Majka trochę się pogubił. Niektóre rozdziały wyglądają na głęboko przemyślane i wcześniej zaplanowane, kiedy inne wydają się jakby były pisane trochę na siłę. Czemu końcówka powieści była tak mocno przewidywalna? Czemu większość postaci obok samego Ducha, Pana Onufrego czy wesołej szefowej Komunistów Ninel jest najzwyczajniej bezbarwna?

"- Oni nie uważają nas za ludzi. Wierzą, że nasze schrony nie były dostatecznie głębokie, że zbyt szybko zaczęliśmy je opuszczać, a w dodatku jemy skażone mięso. Postrzegają nas mniej więcej tak, jak my popielnych. Uważają, że jesteście skazani na mutację i wymarcie. Nie chcą zanieczyszczać swojej puli genowej takimi odpadkami jak my.
- Sympatyczni goście, nie ma co – warknęła Ninel.
- Bywają sympatyczni – odparł spokojnie Siedlar. – Jak to ludzie wobec bydła albo zwierząt domowych."

Przyznam się bez bicia, że zapewne podobnie jak wielu fanów z naprawdę dużą niecierpliwością czekałem na „polskie" Metro. Niestety mimo najszczerszych chęci i chwalenia tego co „nasze" ciężko uznać mi Dzielnicę Obiecaną za w pełni udaną książkę. Fakt" jest tutaj wiele ciekawych elementów, a samą powieść czyta się błyskawicznie do samego końca.
Zabrakło jej jednak swego rodzaju wyrazistości. Za mało w niej polskiego czy słowiańskiego ducha.
Andriej Diakow pokazał, jak tworzyć utwory pełne akcji.
Tullio Avoledo pokazał, jak tworzyć opowieść pełną filozofii.
Dzielnica Obiecana jest raczej tylko dla polskich fanów i ewentualnie mieszkańców Krakowa. Reszta się rozczaruje.
Sorry taki mamy postnuklearny klimat.

* fragmenty zaczerpnięte z książki

Dzielnica Obiecana: Recenzja polskiej wersji Metro 2033

Paweł Majka: Dzielnica obiecana, Wydawnictwo Insignis 

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gra.pl Gra.pl